Rozdział 25
O siódmej rano wszyscy spotkali się przed hotelem. Każdy miał spakowane najpotrzebniejsze rzeczy. Din powiedział :
- No to co w drogę.
I ruszył do samochodu, ale Alison krzyknęła za nim :
-Din chyba o czym zapomniałeś.
Wampir kiwnął przecząco głową. W głowie przewijały mu się wszystkie przedmioty, które będą im potrzebne i każdy znalazł się w torbie. Bree, Tyler oraz Blair zaczęli się śmiać. Alison podeszła do Dina i powiedziała :
- Zapomniałeś o tym, że nie każdy jest wampirem i niektórzy potrzebują pożywnego śniadania.
Din zwrócił się do Bree i Tylera :
- Bardzo was przepraszam. Zapomniałem o tym.
Śmiejąc się poszli do stołówki, w której podawali posiłki. Tyler i Bree zjedli śniadanie po czym zamówili takie same porcje na wynos na drogę. Następnie wyjechali. Bree wytłumaczyła Dinowi trasę. Okazało się, że muszą przejechać 160 kilometrów a następnie czeka ich wycieczka po górach. Po kilku godzinach wysiedli z samochodu. Każdy powiedział’’ wow’’, a raczej powiedzieliby, bo krajobraz zaparł im wdech w piersiach. Jeszcze nigdy nie widzieli czegoś tak pięknego. Wzięli wszystkie swoje rzeczy i ruszyli drogą, którą wskazywała im mapa. Na samym czubku góry widniał śnieg, który jeszcze nie stopniał. Na dole, tam gdzie oni się znajdowali była piękna zielona trawka. Niebo było błękitne. Obłoki układały się w różne przedmioty. Ptaszki, które właśnie się obudziły wylatywały ze swoich dziupli i zaczęły swój koncert muzyczny. Szli przez jakieś piętnaście minut po czym Alison zapytała Bree:
- Ta twoja przyjaciółka mówiła, że gdzie konkretnie znajdziemy tą roślinę ?
- Mamy szukać starego i opuszczonego domu za czasów drugiej wojny światowej. W 1965 roku podobno ktoś tę roślinę tam widział. Jakby przeżyły do tamtego roku to może teraz też.
Oczami Alison
Oby przeżyły te rośliny do dziś, bo jeśli nie to stracę całą swoją nadzieję.
Szli przez pół godziny. Tyler i Bree byli już trochę zmęczeni, ale nic nie mówili. Wiedzieli, że ta sprawa jest ważniejsza od ich zmęczenia. Po chwili każdy usłyszał dziwny szum. Przyśpieszyli kroku i po pięciuset metrach zobaczyli coś niesamowitego. Przed ich oczami stanął ogromny wodospad. Wpatrywali się w niego jak zaczarowani. Przerwała wszystkim wampirzyca:
- Musimy je przeskoczyć, bo przejście zajmie nam kilka godzin. Din weźmiesz na barana Tylera a Blair Bree.Tyler spojrzał z wdzięcznością na Alison. Blair nagle i głośno powiedziała:
- Ej zaraz a dlaczego ja nie mogę skoczyć z Tylerem?
Chłopak wiedział, zę jego dziewczyna w końcu zada to pytanie. Odpowiedział jej spokojnym głosem:
- Kochanie to ja powinienem nosić cię na rękach a nie ty mnie. Zrozum czułbym się niezręcznie w takiej sytuacji.
Po chwili każdy był gotowy. Bree siedziała na plecach Blair a Tyler na Dina.
Mieli już skoczyć, ale przerwał im Din :
- Chwila czarownice nie latają na miotłach?
Każdy zaczął się śmiać a Bree odpowiedziała chłopakowi :
- Czarownice tak latają na miotłach jak czosnek działa na wampiry.
Po krótkiej chwili wampiry podeszły do krawędzi urwiska, który był bardzo stromy. Cofnęli się o kilka metrowych kroków a następnie rozpędzili się i skoczyli. Dla krwiopijców nie było w tym nic nadzwyczajnego, choć sprawiało im to przyjemność, ale Tyler i Bree czuli się jakby latali. Po sześciu sekundach wylądowali po drugiej stronie wodospadu.
- To było czadowe- wykrzyczał Tyler.
- No to teraz Blair musisz zabrać Tylera na wycieczkę, tylko tym razem sam na sam i wydaję mi się, że już nie będzie się krępował, gdy go będziesz nosić na barana. A tylko trochę przeczekaj z tą wycieczka, bo on niech najpierw ochłonie po tej.
Każdy się śmiał oprócz chłopaka, który wpatrywał się w wodospad. Blair podeszła do niego i powiedziała :
- Kochanie musimy już iść, ale nie martw się jeszcze tu wrócimy.
Pokonując kilometr mijali zwierzęta, które uciekały na ich widok. Pewnie wyczuwały dziwną aurę od wampirów. Następnie idąc przez trzy kilometry nie natknęli się na żadną żywa istotę. Nawet nie było słychać śpiewu ptaków. Atmosfera zrobiła się mroczna. Po piętnastu minutach zobaczyli opuszczony i stary dom. Dokładnie taki jak opisywała Bree. Wampirzyca spojrzała na czarownicę i zapytała :
- Co teraz ?
Bree nic nie odpowiedziała tylko spoglądała na dom. Aliosn zrozumiała co ma na myśli kobieta. Powinna teraz iść sama. To ona powinna znaleźć tą roślinę. Bree przekazała dziewczynie fotografię z wizerunkiem rośliny. Wampirzyca ruszyła przed siebie. Bree w między czasie pozbierała kilka roślin, które rosły obok niej, bo mógłby jej się przydać. Alison zatrzymała się pięć metrów przed domem. Desperacko rozglądała się na wszystkie boki. Nie musiała patrzeć na zdjęcie rośliny, bo tam nie rosła ani jedna. Wszyscy po zachowaniu Alison wyczuli co się stało. Stracili nadzieję i dobrze o ty wiedzieli. W drodze powrotnej nikt się nie odezwał ani razu. Wampirzycę nic już nie obchodziło nawet Chuck.
Oczami Aliosn
Może to dobrze, że wyruszyliśmy na ta wycieczkę mimo tego, że nic nie znaleźliśmy. Spędziliśmy razem trochę czasu, bo później nie będzie to możliwe, bo czas na plan B
Stworzyłam stronę miejsca z opowiadania, w której możecie zobaczyć jak wyglądają m.in. domy bohaterów oraz zaktualizowałam stronkę bohaterów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz